Dzisiaj długo oczekiwana (dostałem dobrych kilkanaście maili z zapytaniem, kiedy wpis o tytule „zwrot prowizji bankowej”) trzecia część poradnika na temat proporcjonalnego zwrotu kosztów pozaodsetkowych kredytu konsumenckiego. W poprzednich wpisach dowiedziałeś się, jak skutecznie walczyć o zwrot prowizji w wypadku zobowiązań pozabankowych. W tym wpisie wezmę na tapetę kwestię odzyskania prowizji od podmiotu funkcjonującego na podstawie ustawy prawo bankowe. Niestety, ale w niektórych wypadkach banki nie są aż tak prokonsumenckie jak niektóre spółki pożyczkowe.. Spór pomiędzy bankiem, a kredytobiorcą kończy się zazwyczaj w sądzie.
Spis treści
Zwrot prowizji bankowej – ile można odzyskać?
Prowizje bankowe dochodzą nierzadko do ogromnych kwot, sięgających nawet 50% pożyczonego kapitału. Bank potrafi zastrzec prowizję w wysokości około 20 tysięcy złotych, przy całkowitej kwocie kredytu opiewającej na 50 tysięcy złotych. To aż 40% sumy, którą konsument mógł swobodnie dysponować! I tak prowizja stała się głównym składnikiem wynagrodzenia banku, a nie oprocentowanie kredytu. Bank niejako zrekompensował sobie relatywnie niską stopę procentową obecnie obowiązującą w Polsce (a może to być maksymalnie 10% w skali roku) obciążeniem konsumenta prowizją, którą dodatkowo skredytował. Co więcej, bank także od tej kredytowanej prowizji pobierał odsetki. A jak zapewne wiesz, odsetki pobierane są za korzystanie z kapitału w czasie. Jakim cudem kredytobiorca korzysta w czasie w prowizji należnej bankowi, kiedy bank potrąca tą sumę przed wypłatą środków? Tę wiedzą tajemną posiada tylko bank, bo ja nie potrafię znaleźć racjonalnej odpowiedzi na to pytanie.
Jak widzisz – przy zastrzeżeniu wysokiej prowizji i odpowiednio wczesnej spłacie kredytu, konsument uprawniony jest do wysunięcia wobec banku sporego roszczenia. Dlatego też banki niechętnie przystają na żądanie kredytobiorcy. Które przedsiębiorstwo chciałoby pozbyć się swoich zysków, w zamian nie uzyskując nic? (no, może oprócz trochę wyższej oceny w Google wystawianej przez klientów banku zadowolonych ze zwrotu).
Zwrot prowizji bankowej – jak wygląda typowa procedura?
Ubiegając się o zwrot prowizji bankowej można przejść przez kilka różnych dróg, na końcu której otrzymać można upragniony przelew od banku. I tak, pierwsza droga – najkrótsza – kończy się zaraz po tym, jak bank otrzyma reklamację od konsumenta, w której uzasadniania żądanie zwrotu. Po 30 dniach bank odpowiada, że zwrot prowizji bankowej zostanie uruchomiony niezwłocznie na podane przez konsumenta konto bankowe. Cóż, nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Na kilkadziesiąt reklamacji, w których pośrednio uczestniczyłem, żaden bank nie zgodził się ze stanowiskiem konsumenta. Kilkukrotnie bank nie raczył nawet uargumentować szerzej swojego stanowiska. Zapomiał nawet o ustawie, która obliguje podmiot rynku finansowego do wskazania merytorycznych podstaw odrzucenia reklamacji (art. 10 ustawy o rozpatrywaniu reklamacji i o Rzeczniku Finansowym).
Dlaczego więc koniecznie jest wyczerpanie drogi reklamacyjnej i czy taka reklamacja przyniesie konsumentowi jakieś korzyści?
Przede wszystkim, w reklamacji złożonej do banku należy wezwać bank do zwrotu. Bezwzględnie takie wezwanie powinno być wysłane co najmniej listem poleconym – a najlepiej za potwierdzeniem odbioru. Dowód na tą okoliczność będzie wyczerpywał obowiązek strony powodowej (czyli konsumenta pozywającego bank) do wyczerpania przedsądowych prób rozwiązania zaistniałego sporu.
Po drugie, bank może konsumentowi odpowiedzieć listem zwykłym, przez co nie udowodni w sądzie, że dokonał tej czynności. W tym miejscu znowu odwołam się do ustawy, która reguluje procedurę procesu reklamacyjnego:
Art. 8. W przypadku niedotrzymania terminu określonego w art. 6,
a w określonych przypadkach terminu określonego w art. 7, reklamację uważa się za
rozpatrzoną zgodnie z wolą klienta.
Literalne brzmienie tego przepisu, mówi, że reklamacja na wypadek braku odpowiedzi ze strony podmiotu, do którego składa się zgłoszenie, jest uznana zgodnie z wolą wnoszącego reklamację. Przed sądem ta okoliczność może okazać się kluczowa! Nie będzie w ogóle potrzeby na merytoryczne rozpatrzenie przez sąd zasadności zwrotu prowizji bankowej. W jednym z wpisów wspomniałem o uchwale Sądu Najwyższego, który trochę inaczej interpretuje przywołany przeze mnie przepis, ale raz jeszcze podkreślę – uchwała ta nie ma mocy wiążącej wszystkie inne sądy.
Zwrot prowizji bankowej – bank nie uznał reklamacji, co dalej?
Jeżeli bank mimo Twojego żądania uznania reklamacji, dalej idzie w zaparte i twierdzi, że nic się Ci się nie należy, to w takim wypadku zasadne byłoby zasięgnięcie opinii Rzecznika Finansowego i wystosowanie wniosku, aby ten podjął interwencję w Twoim imieniu.
Interwencja Rzecznika Finansowego na tym etapie byłaby jedynie zasadna wtedy, gdy spełnione będą następujące przesłanki:
- wyliczona przez Ciebie kwota zwrotu prowizji bankowej jest relatywnie niska i nie będzie ekonomicznie uzasadnione dochodzenie tej kwoty na drodze sądowej,
- bank nie odpowiedział na Twoją reklamację, lub zrobił to za pomocą przesyłki nierejestrowanej.
W wypadku, kiedy kwota zwrotu zamyka się w kilkuset złotych, to raczej nie będzie większego sensu, aby taką kwotę dochodzić przed sądem. Pełnomocnik, który będzie Cię reprezentował w sądzie, w zależności od sprawy, pobierze dla siebie wynagrodzenie. Czy w formie „success fee” (czyli jakiś % kwoty od prowizji zwróconej przez bank), czy też może z góry płatnej kwoty.
Przy roszczeniu rzędu 300-400 zł wątpliwe jest, aby którakolwiek kancelaria podjęła się prowadzeniu takiej sprawy. Wysyłka każdego pisma procesowego wiążę się z wydaniem mniejszej czy większej kwoty. Zasadnym byłoby reprezentowanie Cię przez pełnomocnika na sali sądowej. Jeżeli wybierzesz kancelarię z Warszawy, to taki prawnik miałby rzut beretem do sądu. Zazwyczaj banki mają siedzibę w Warszawie i tam trzeba byłoby złożyć pozew. A co, jeśli kancelaria, która Cię reprezentuje, ma do Warszawy 400 km? Koszt paliwa i wynagrodzenie pełnomocnika przekroczyłby kwotę dochodzonego roszczenia. A chyba w tym wszystkim chodzi o to, żebyś odzyskał należne Ci pieniądze, a nie dokładał do tego kolejne złotówki?
Pomoc Rzecznika Finansowego
Banki są skore do uznawania reklamacji konsumenta, po interwencji Rzecznika Finansowego, jeżeli kwota roszczenia jest stosunkowo niska. Niekiedy bank już po pierwszym piśmie Rzecznika postanawia zmienić zdanie i oddać pieniądze wnoszącemu reklamację. O ile zazwyczaj pisze, że nie zgadza się ze stanowiskiem konsumenta i Rzecznika Finansowego, to oddaje pieniędze: „ze względu na dotychczasową współpracę, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom konsumenta (…) (w domyśle: patrząc z nadzieją w przyszłość, że kredytobiorca znowu weźmie od nas kredyt i znów na nim zarobimy) bank postanowił zwrócić kwotę xxx zł i tym samym zakończyć powstały spór”.
Zwrot prowizji bankowej – dlaczego nie warto wspomagać się Rzecznikiem Finansowym w wypadku wyższych kwot?
Powód jest prosty. Nie ma sensu tracić cennych miesięcy. Interwencja Rzecznika Finansowego trwa bardzo długi okres czasu. Niekiedy konsument czeka nawet i cztery miesiące na pierwsze pismo w sprawie. Co nie oznacza z automatu, że taka interwencja Rzecznika pomoże. Bank na pewno nie zgodzi się ze stanowiskiem organu, który występuje w Twoim imieniu. Będzie odpowiadał na każde pytania Rzecznika w mniej, lub bardziej logiczny sposób – zawsze stojąc na stanowisku, że to bank ma rację, a nie konsument.
Dodając dodatkowo do tego fakt, że sądy w Warszawie są przepełnione i niekiedy na nadanie sygnatury czeka się nawet i rok czasu, to chyba lepiej przeznaczyć te miesiące oczekiwania na jakiś ruch ze strony sądu, a nie kolejne masło maślane ze strony banku, który podjął akademicką dyskusję z Rzecznikiem Finansowym na temat art. 49 ust. 1 ustawy o kredycie konsumenckim.
Co więcej – o pomoc Rzecznika Finansowego można poprosić już w trakcie procesu sądowego. Rzecznik Finansowy, na wniosek konsumenta będącego stroną w postępowaniu, może wydać tak zwany „istotny pogląd”. Nie będzie to wiążące dla sądu wydającego orzeczenie w danej sprawie. Sąd jednakże w uzasadnieniu wyroku będzie musiał odnieść się do argumentacji przedstawionej przez Rzecznika Finansowego. Istotny pogląd może wydać również Prezes UOKIK – to pisemne stanowisko prezesa UOKiK, w którym urząd przedstawia argumenty i poglądy ważne dla danego sporu, toczącego się przed sądem, z udziałem konsumenta.
Zwrot prowizji bankowej – orzeczenie TSUE ułatwi dochodzenie roszczeń przez konsumentów?
23 maja 2019 roku Rzecznik Generalny Gerard Hogan (to wysoki urzędnik, który wchodzi w skład Trybunału Sprawiedliwości UE) wydał opinię na temat pytania zadanego przez polski sąd. Opinia taka, choć nie wiążąca dla sędziów Trybunału, jest, jednakże często uwzględniana w wydanych orzeczeniach. Dodać należy, że wydane przez TSUE orzeczenie będzie wiążącą wykładnią dla polskich sądów. Po to sąd krajowy składa zapytanie do sądu unijnego, aby rozwiać swoje wątpliwości dotyczące niejednoznacznie brzmiącego przepisu, prawda?
Pytanie zadane przez polski sąd
Sprawa o sygn. akt C-383/18 dotyczy, a jakże by inaczej, sporu powstałego pomiędzy dwoma podmiotami – firmą, która skupuje wierzytelności z tytułu całkowitej wcześniejszej spłaty kredytów konsumenckim od konsumentów, a bankiem, z którym konsument zawarł umowę kredytową. Jak zapewne się domyślasz, bank nie miał zamiaru oddać części prowizji i sprawa znalazła swój finał w sądzie. Sąd, nie będący pewien swojej interpretacji art. 49 ust. 1 zadał Trybunałowi następujące pytanie:
Czy wykładni przepisu zawartego w art. 16 ust. 1 w zw. z art. 3 pkt g Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/ 48/WE z dnia 23 kwietnia 2008 roku w sprawie umów o kredyt konsumencki oraz uchylającej dyrektywę Rady 87/102/ EWG ( 1 ) należy dokonywać w ten sposób, że konsument, w przypadku dokonania wcześniejszej spłaty swoich zobowiązań wynikających z umowy o kredyt, uprawniony jest do uzyskania, obniżki całkowitego kosztu kredytu, w tym również o koszty, których wysokość nie jest zależna do długości trwania tej umowy o kredyt?
Polski sąd ma wątpliwości
Mówiąc prościej – polski sąd zwrócił się do sądu unijnego, czy konsument jest uprawniony do proporcjonalnego zwrotu prowizji bankowej. Zanim jednak TSUE wyda orzeczenie, głos w sprawie zabrał Rzecznik Generalny. Oczywiście wszystkich zainteresowanych odsyłam do tekstu opinii. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że specjalistyczny język prawniczy może okazać się barierą nie do przełamania. Dlatego też pokrótce opiszę, do jakich wniosków doszedł Rzecznik Generalny (dalej: RG) w wydanej przez siebie opinii.
RG wskazał, że polska ustawa o kredycie konsumenckim (dalej: ukk) jest transpozycją Dyrektywy 2008/48 (dalej: Dyrektywa). Dla przypomnienia (i dla tych, którzy się nie orientują) – unijne dyrektywy nie obowiązują w polskim porządku prawnym bezpośrednio. Muszą być transponowane (czyli przeniesione) do krajowego aktu prawnego, za pomocą ustawy. Dlatego też art. 49 ust. 1 ukk musi być intepretowany zgodnie z celem Dyrektywy i zgodnością z art. 16 ust. 1 Dyrektywy, który mówi o wcześniejszej spłacie kredytu konsumenckiego. Wszystko dlatego, że przepis z prawa polskiego jest przeniesiem rozwiązania ustalonego przez unijnego regulatora.
Opinia Rzecznika Generalnego
Przyjrzymy się zatem brzemieniu art. 49 ust 1 ukk i art. 16 ust. 1 Dyrektywy
Art. 49. 1. W przypadku spłaty całości kredytu przed terminem określonym w umowie, całkowity koszt kredytu ulega obniżeniu o te koszty, które dotyczą okresu, o który skrócono czas obowiązywania umowy, chociażby konsument poniósł je przed tą spłatą.
Artykuł 16 Przedterminowa spłata 1. Konsument ma prawo w każdym czasie spłacić w całości lub w części swoje zobowiązania wynikające z umowy o kredyt. W takich przypadkach jest on uprawniony do uzyskania obniżki całkowitego kosztu kredytu, na którą składają się odsetki i koszty przypadające na pozostały okres obowiązywania umowy
Istotą problemu jest więc prawidłowa interpretacja określenia „przypadające na pozostały okres obowiązywania umowy”.
Jak interpretować sformułowanie „przypadające na pozostały okres obowiązywania umowy”?
Pierwsza interpretacja: określenie „przypadających na pozostały okres obowiązywania umowy” miałoby na celu ograniczenie obniżki jedynie do kosztów związanych z czasem trwania kredytu. Zatem termin „koszty” odnosiłby się do wydatków poniesionych przez instytucję kredytową w związku z udzielonym kredytem. Zasadniczo zatem art. 16 ust. 1 zwalniałby konsumentów z obowiązku uiszczania, w odniesieniu do „kosztów”, wydatków związanych z pozostałym okresem obowiązywania umowy.
Druga interpretacja oznaczałaby konieczność zmniejszenia całkowitego kosztu kredytu proporcjonalnie do pozostałego okresu obowiązywania umowy. Zasadniczo pojęcie „przypadających na pozostały okres obowiązywania umowy” służyłoby jedynie wskazaniu, w jaki sposób oblicza się obniżkę. Czyli proporcjonalnie do „pozostałego okresu obowiązywania umowy”.
Interpretacja trzecia polega na uznaniu, że koszty, które można odliczyć od całkowitego kosztu kredytu, to jedynie te koszty, które zostały formalnie przedstawione w umowie o kredyt jako zależne od czasu trwania samej umowy o kredyt. Natomiast, z uwagi na fakt, że świadczona usługa, polegająca na udzieleniu kredytu, jest w całości wykonana z chwilą udostępnienia pieniędzy konsumentowi, marża zysku instytucji kredytowej powinna pozostać nienaruszona.
Zgodnie z czwartą i ostatnią interpretacją wysokość obniżki, do której konsument miałby prawo, odpowiada płatności jednorazowej lub płatnościom powtarzającym się. Czyli tych, które nie były jeszcze należne w chwilą dokonania przedterminowej spłaty.
Zwrot prowizji bankowej możliwy byłyby w wypadku przyjęcia drugiej oraz czwartej interpretacji.
Rzecznik Generalny stoi po stronie konsumentów
RG przyjął końcowo, że prawidłowe są interpretacje druga oraz czwarta, wskazując na szereg argumentów, o których przeczytasz w opinii. Wedle opinii RG konsumentowi należy się zwrot wszystkich kosztów kredytu. Nie tylko takich, które są związane z długością trwania umowy kredytowej. Co więcej, RG jednoznacznie wskazał, że stanowisko banków, przedstawiane w sądach jest błędne i nie pokrywa się z celem Dyrektywy. Teraz pozostaje czekać na wydanie orzeczenia przez TSUE. Jednakże spodziewać się można, że końcowe orzeczenie będzie się pokrywało z opinią RG. Zwrot prowizji bankowej będzie o wiele łatwiejszy, jesli unijny sąd przyzna rację konsumentom.
Zwrot prowizji bankowej – jak obliczyć kwotę zwrotu?
W ostatniej części poradnika wskażę, jak w łatwy sposób obliczyć kwotę prowizji, którą bank zobligowany jest zwrócić. Zobaczysz również, co powinno zawierać wezwanie do zapłaty kierowane w stronę dłużnika. Tak, to bank jest Twoim dłużnikiem!. Na sam koniec dowiesz się, jaka forma współpracy z kancelarią antywindykacyjną w zakresie zwrotu prowizji bankowej będzie dla Ciebie najkorzystniejsza. Zwrot prowizji bankowej wcale nie może okazać się tylko mrzonką, a realnym sposobem na podratowanie domowych finansów.
Część czwarta poradnika dotyczącego wcześniej spłaty kredytu konsumenckiego
Chciałbyś napisać reklamację do banku, a nie wiesz jak się do tego zabrać? Skontaktuj się ze mną i opisz dokładnie, na czym polega Twój problem.
Zachęcam również do pozostawiania komentarzy!
Rzecznik Generalny w opinii dostrzega problem, ale widać, że nie zna realiów polskiego rynku finansowego. Niestety również i niektóre polskie sądy zdają się nie rozumieć istoty problemu, albo po prostu nie chcą go zauważyć. A szkoda. Po pierwsze bowiem – w praktyce kredytodawców – prowizje są kredytowane ze środków udzielanego kredytu, co oznacza, że kredytobiorca faktycznie spłaca raty kredytowe, w których zawiera się prowizja. Ponadto kwota prowizji zawsze jest powiązana z kwotą udzielanego kredytu, która z kolei rzutuje na okres kredytowania. A zatem prowizja jest ewidentnie – choćby w sposób pośredni – powiązana z okresem kredytowania. Po drugie – instytucje kredytowe gotowe są udzielać kredytów konsumenckich nawet bez pobierania odsetek albo w symbolicznej wysokości, choć to one z natury stosunku kredytowego powinny stanowić główną część wynagrodzenia kredytodawcy. Instytucje kredytowe rekompensują to sobie pobieraniem często horrendalnych opłat pozaodsetkowych (nazywanych na ogół prowizjami), co już na pierwszy rzut oka powinno być uznane za obejście przepisów prawa o odsetkach maksymalnych, a więc takie działanie nie powinno zasługiwać na ochronę prawną. Nie wspomnę już, że trudno mówić o ekwiwalentności świadczeń w umowie kredytu, gdzie prowizja może w zależności od kwoty kredytu wynosić 500 zł, a w innym zaś przypadku nawet 50 000 zł. Skoro prowizja zgodnie z przyjmowaną terminologią ma stanowić rekompensatę dla czynności, które wykonuje bank np. „prowizja za uruchomienie lub udzielenie kredytu” czy „prowizja za przygotowanie dokumentacji kredytowej”, to takie działanie z oczywistych względów powinno być rozpatrywane w kategoriach abuzywności czy też w kategoriach świadczenia nienależnego, które w rzeczywistości nie jest realizowane przez kredytodawcę. Chyba, że kredytodawca rzeczywiście będzie potrafił logicznie uzasadnić, że sprawdzenie kredytobiorcy w rejestrach pod kątem zdolności kredytowej lub wprowadzenie przez pracownika banku – danych do przelewu uruchamiającego kredyt może kosztować np. 50 000 zł ?
p.s. skąd u Pana przekonanie, że 4 interpretacja przedstawiona przez Rzecznika również nakazywałaby zwrot prowizji – skoro mowa w niej o świadczeniach, które nie były jeszcze należne (tymczasem prowizja zawsze jest pobierana przy udzielaniu kredytu)?
Panie Wojciechu,
dziękuję za obszerną opinię.
Co do interpretacji czwartej. Według mnie ta interpretacja będzie tak, czy siak sprowadzała się do interpretacji drugiej. Ale tylko w wypadku banków, bo spółki pożyczkowe (choć nie wszystkie) w harmonogramach wyszczególniają, na co składa się rata (czyli kapitał, odsetki i część prowizji (lub opłata przygotowawcza)). Prowizja jest pobierana przy uruchomieniu kredytu, ale przecież konsument zwraca ją w kolejnych ratach (Napisał Pan, że „prowizje są kredytowane ze środków udzielanego kredytu, co oznacza, że kredytobiorca faktycznie spłaca raty kredytowe, w których zawiera się prowizja.”). Jeżeli taka prowizja spłacana jest w każdej racie, wraz z częścią kapitału i odsetkami, to w wypadku wcześniejszej spłaty kolejne raty nie będą należne – a wraz z nimi część prowizji, którą te raty zawierały. I tutaj pojawia się pole do różnego rodzaju interpretacji. Kiedy i w jakich częściach konsument spłaca ową prowizję. Dlaczego bank pobiera od tej kredytowanej prowizji odsetki , dlaczego nie wyszczególnia w harmonogramie jaką część raty stanowi prowizja, czy konsument płaci tą prowizję na początku umowy, czy na samym końcu itd. Rzecznik pisze zresztą, że interpretacja czwarta otwiera „instytucjom kredytowym możliwość obejścia skutków obniżki kosztów w przypadku przedterminowej spłaty poprzez przeniesienie wszystkich kosztów stałych na konsumentów na początku umowy”. Jednak w chwili obecnej, w większości przypadków (choć być może są harmonogramy kredytów bankowych wyszczególniających prowizję jako część raty – ja takich nie widziałem) nie będzie możliwe ustalenie, czy kolejna płatność po wcześniejszej spłacie miała zmniejszyć saldo zadłużenia z tytułu prowizji, czy może całkowitej kwoty kredytu. Sąd, mając na uwadze niemożność ustalenia tych faktów, musiałby zastosować interpretację drugą.